11 kwietnia 2016

Rozdział 06

Rozdział 06 a raczej dialogi 06

,,Ostra jazda''


-Malfoy.
-Dzień dobry pani.- Uśmiecha się, schodzi z motoru i podaje mi kask.- Trzymaj.
-Mam na tym jechać?- Pytam robiąc duże oczy.
-No pojazd, jak pojazd.- Przerażenie maluje się na mojej twarzy.- Czyżby Granger się bała małego motorku?- Podśmiewa się.
Połykam głośno ślinę.
-Nie boję się!- Oznajmiam stanowczo.- Po prostu dużo czytałam o wypadkach.
-Ze mną ci nic nie grozi, nie masz się czego bać.
-Nie boję się! Nie rozumiesz?- Mam nadzieję, że jako tako udaje mi się ukryć lekkie zawahanie.
-Hahaha. Yhym?!- Śmieje się głośno.- Bo uwierzę.
-Podaj mi ten kask!- Mówię do Draco a ten wykonuje moje polecenie.- Wsiadasz? Nie mam nieskończoność czasu.- Irytuję się.
-Już, już spokojnie.- Unosi ręce w celu obronnym.
Malfoy siada na maszynie śmierci a ja zaraz za nim. Nie bardzo wiem, jak mam się go chwycić. Ostatecznie chcąc nie chcąc obejmuję go wokół brzucha, wyczuwając mocno zarysowane mięśnie. Niech go szlag! Nawet teraz musi być tak perfekcyjny.
-Długo będziemy jechać?- Pytam przekrzykując odgłosy aut, gdy wjeżdżamy na ulicę.- Nie zapomnij, że muszę wrócić do pracy!
-Nie zrzędź już tak! Zdążysz, już ja się o to postaram.- Na te słowa milknę.
Jedziemy bardzo szybko i tak też się zatrzymujemy. Pisk opon jest ogłuszający.
-Jesteśmy na miejscu! Już możesz przestać się tak do mnie kleić.- Oznajmia mi Malfoy, na co prycham schodząc z motoru.
Patrzę na szyld restauracji. ,,U Malfoy'ów''. Nie wierzę! Czyli ma nawet swoją restaurację?
-Moja!- Mówi dumnie unosząc podbródek.
-Nic nadzwyczajnego.- Komentuję.
-Panie przodem.- Otwiera drzwi, po czym, gdy już prawie jestem w drzwiach przepycha się i wchodzi, jako pierwszy.
-Dalej nie wiesz, że kobiety się przepuszcza w drzwiach?- Pytam retorycznie.
-A widzisz tu jakąś kobietę w zasięgu drzwi?- Uśmiecha się złośliwie.
-Koniec! Wracam do pracy!
-I jak niby zamierzasz to zrobić?- Śmieje się ze mnie.- Nawet nie wiesz dokładanie, gdzie jesteś.
-Poradzę sobie!- Mówię idąc przed siebie.
Mija pięć minut.
-Nie wygłupiaj się!
-Spadaj!- Komentuję.
-Przepraszam Ok?- Nawołuje za mną.
-Daj spokój. Szkoda naszego czas. Nie sądzisz?- Odwracam się w jego stronę.
-Proszę zacznijmy od początku. Spróbuję nie zaszczycać cię moimi tekstami.
-Które są do kitu!
-Tak są do kitu. Ok?
-Ugh! Dobra wracajmy. Za godzinę mam spotkanie
-Obiecuję.- Uśmiecha się chłopięco.
W restauracji zajmujemy stolik przy oknie. Zamawiamy kawę i ciasto rabarbarowe.
-Jaki uroczy chłopiec.- Odwzajemniam uśmiech chłopcu, który wygląda na około dwóch lat.
-Mój jest bardziej uroczy.- Stwierdza.
-Nie jesteś bardziej uroczy.
-Powiedziałem, że nie ja, tylko mój syn jest bardziej uroczy.- Mówi, jakby nigdy nic.
-Masz syna?- Pytam nieco za głośno, ściągając na siebie spojrzenia gości z pobliskich stolików.
-Mam, ma na imię Alan, ma trzy latka. Zapowiada się na niesamowitego szukającego.- Szczerzy się.
-Kim jest jego matka?
-Jest czarownicą, poznałem ją na imprezie. Nie byliśmy nigdy razem, ale przyjaźnimy się.
-Ze względu na Alana?
-Nie tylko. Jest bardzo zwariowaną osobą, jakich mało.
-Nie widziałam w żadnej gazecie, żeby o tym pisano?
-Mało osób o tym wie.- Wzdycha.- Mój kontakt z nim jest ograniczony, nie chcę, żeby Dakota miała problemy z mojego powodu.
-Rozumiem
-A ty? Zagorzała singielka?
-Nie zupełnie.
-Znaczy?- Pyta.
-Miałam męża.
-Czas przeszły?- Unosi brwi.
-Zmarł.- Mówię krótko, wzruszając ramionami.
Nastaję cisza.
~~
Ktoś czyta? Wracammm. Proszę o komentarze.

Mam nadzieję, że taki krótki na sam początek może być? :)

15 listopada 2015

Rozdział 5

Rozdział 05

Wspomnienia, łzy

*Teraźniejszość*
Budzę się nagle, słysząc jęki dochodzące z korytarza. Wstaję przecierając niepewnie oczy, podchodzę do drzwi pokoju, w którym ulokowałam Draco. Krzyki nasilając się jeszcze bardziej. Sięgam do klamki i widzę blondyn rzucającego się po łóżku.
-Nie, proszę, nie... Panie nie rób mi krzywdy- jest cały spocony
Podchodzę do niego, siadam na krawędzi łóżka. Szmatką przecieram jego czoło. Jak śpi wydaje się taki spokojny- wzdycham orientując się jak i o kim myślę. Gładzę delikatnie jego policzek i uspokaja się, powoli, ale jednak. Po kilku minutach czuwania przy nim wracam do własnego łóżka, gdzie przypominają mi się koszmarne rzeczy z wojny. Nie dziwię się, że Malfoy ma koszmary. Też je miewam, ale udział w nich bierze jeszcze Colton, po którym jeszcze nie do końca otrzęsłam się. Spoglądam na zegar nad drzwiami i widzę jak mała i duża wskazówka przesuwa się o 5minut, 10, godzinę... Dwie...
Budzę się ponownie.... Ponownie słysząc jęki. Znów udaję się do pokoju Draco, gdzie znów zastaję miotającego się mężczyznę, tym razem wykrzykuje zaklęcia...
-Cruciatus... Sectusempra... Avada Kedav...
-Draco obudź się- mówię szeptem szturchając go lekko- Dracooo
Zdyszany po woli budzi się. Zdezorientowany rozgląda się po całej sypialni, aż w końcu zauważa mnie.
-Granger? Gdzie ja jestem? To już piekło? Co ty tu robisz?- pyta robiąc swój sławny grymas niezadowolenia
-Jesteś u mnie w mieszkaniu, ja tu mieszkam a ty tu nocujesz! Nie moja wina, że wczoraj się tak opiłeś poza tym piekło z pewnością wygląda gorzej!- prycham głośno
-Proszę nie krzycz- mówi ciszej- Głowa mi pęka i dalej nie wiem jak się tu znalazłem...
-Cierp!- krzyczę- Harry cie tu przyprowadził- mówię głośno- Na fotelu pod oknem masz naszykowany ręcznik w łazience znajdziesz szampon, mydło. Idę zrobić śniadanie i się ogarnąć.
Spoglądam raz jeszcze na Draco po czym wychodzę, trzaskając głośno drzwiami, żeby ten idiota nauczył się, że nie warto spijać się do nieprzytomności
Biorę szybki prysznic, przebieram się z świeżą białą bluzkę, ciemne dżinsy i baletki. Schodząc do kuchni postanawiam zadzwonić do Harry'ego i powiadomić go, że jego kochany przyjaciel obudził się.
-Hermiona? Jest 7 rano. Normalny człowiek jeszcze śpi- mamrocze
-Przypominam, że nie jesteś normalnym człowiekiem, tylko czarodziejem.
-Wiesz dobrze, że nie o to mi chodziło Hermiona
-Ugh... Draco się obudził, co mam z nim zrobić?- pytam wyciągając z lodówki masło, żółty ser i szynkę
-Mogę przyjechać i go odwiozę do domu, będę do godziny.
-Dobrze. Pa- rozłączam się nie czekając na odpowiedź
Uszykowane kanapki, zagotowaną kawę w dzbanku stawiam na stół w jadalni. W tym samym czasie przychodzi Draco.
-Nie potrzebujesz świeżego ubrania?- pytam
-Nie wyczyściłem je zaklęciem
-No tak magia
-Nie używasz jej, prawda? Twoje mieszkanie jest urządzone bardzo w stylu mugolskim.
-Nie używam- ucinam i gryzę kromkę
-Smacznego- mówi- Co robiłaś przez te kilka lat?- pyta
-Nic ciekawego- czy to trudno pojąć, że nie chcę z nim rozmawiać?
-Nie jesteś zbyt rozmowna. U mnie dużo zmian. Wojna mnie zmieniła. Zmieniła nas wszystkich.
-Nie uważam tak, niektóre zwyczaje zostają z nami na długo- unoszę znacząco brwi
-To nie tak. Nie zgwałciłem jej! Myślisz, że widząc, jak śmierciożercy gwałcą kobiety, widząc miny tych kobiet byłbym w stanie to zrobić? Nie masz prawda mnie osądzać Granger! Wiem co się działo w Hogwarcie! Wiem, jak się zachowywałem, nie byłem aniołem, ale nie skrzywdziłbym kobiety! Nie w taki sposób, więc proszę nie zarzucaj mi takich rzeczy. Ta kobieta co mnie osądziła, ma nie po kolei w głowie. Ubzdurała sobie, że będę z nią na zawsze i na złe. A to jest zwykły układ, by film zdobył więcej oglądalności.- urywa świdrując mnie wzrokiem a mnie robi się głupio; niesłusznie go osądziłam, ale nie przeproszę, nie czuję się, aż tak winna
-Granger nie lubię jeść w ciszy. Możemy porozmawiać? Chociaż na nic nie znaczące tematy?-od niechcenia kiwam potakująco głową- Z kim utrzymujesz kontakt?
-Z Ginny, Harrym... I chyba tyle... Porzuciłam wszystkie znajomości wraz z tym, jak odstawiłam magię. Mam jej dość. Urządziła tyle zła.
-Wyrządziła też sporo dobra. Nie opowiadaj Granger.
-To prawda, gdyby nie ona nie znałabym Harry'ego, ale też nie byłoby Voldemorta, Fred by żył, w ogóle wszyscy ci co zmarli z rąk śmierciożerców by żyli- łza poleciała mi po policzku
-Granger nie chciałem... Nie chciałem przywoływać złych wspomnień...
Na słowo złe wspomnienia przypomniało mi się więcej... Tortury Belli, śmierć Lupina... Tonks... Ich wszystkich i całej reszty. Taki ich kochałam... Mimowolnie rozpłakałam się całkowicie, nie zważając na Draco... Przypomniałam sobie, jak się bałam o rodziców... Te wszystkie klątwy co latały w powietrzu podczas wojny... To dalej niezaschnięte rany. Wstałam od stołu i udałam się biegiem do sypialni. Nie chciałam sobie przypominać o niczym a on... Malfoy wszystko spieprzył! Zwinęłam się w kłębek i płakałam w poduszkę. Leżałam dwie minuty... Pięć minut... Piętnaście... Aż w końcu do pokoju wszedł Draco.
-Granger nie chciałem- powiedział podchodząc bliżej, siadając na łóżku- Ja też mam koszmary, też nie umiem sobie z nimi poradzić. Życie jest do dupy!- wzdycha ciężko
Obracam się do niego. Siadam i wtulam się w niego, w tego przeklętego arystokratę. Chlipię głośno w jego ramię, mocząc mu koszulkę a on zdezorientowany dopiero po chwili mnie obejmuje, troskliwie głaszcząc moje plecy. Chwila cudowna. Brakowało mi męskich rąk. W tym samym czasie słyszę dzwonek do drzwi. Speszona szybko wyrywam się od blondyna.
-Przepraszam, nie powinnam- mówię szybko
-Rozumiem
-To pewnie Harry, muszę otworzyć, ale pewnie wyglądam okropnie
-To idź do łazienki a ja otworzę
-Dzięki Malfoy
Czy można stwierdzić, że takie sytuację łączą ludzi? Tak nawet bardzo, z resztą Hermiona się o tym jeszcze przekona...
Po pięciu minutach wychodzę z ubikacji.
-Cześć Harry- podchodzę do przyjaciela i całuję go w policzek
-Hej. Draco możemy już jechać, bo zostawiłem Ginny w centrum handlowym i powiedziałem, że zaraz po nią podjadę. Nie chcę, żeby znowu nie wiadomo ile wydała- śmieje się chłopie-już-nie-chłopiec-z-blizną
-Jasne. Do zobaczenia Granger. Trzymaj się- uśmiech się i macha mi lekko
-Pa- unoszę lekko kąciki ust
Resztę dnia spędziłam bardzo pracowicie, wypełniając dokumenty i obmyślając plan ,,ratowania'' Dracona. Nie myślę już o smutnych rzeczach. Sama przed sobą przyznaję, że źle oceniłam Malfoya. Zmienił się i to dużo... A tabloidy i gazety kłamią, ile wlezie. Pod wieczór dzwonię do Airy, zapytać się, jak się czuje Liam.
-Cześć Aira, co słychać u Liama? Mam się co martwić, jako matka chrzestna?- śmieję się lekko
-Nie... To zwykłe przeziębienie. A jak tam sprawa Dracona Malfoya?
-Aira to mój dawny znienawidzony znajomy- wzdycham
-To nie za ciekawie. Chcesz to jak wrócę, to mogę przejąć tę sprawę?- pyta pospiesznie
-Nie, jako prawnik muszę brać pod uwagę, takie zajścia
-Dobrze to nic, ja kończę, bo muszę przeczytać bajkę Liamowi. Dobranoc Hermi
-Do zobaczenia Aira
Kończę jeść kolację, biorę długą kąpiel i kładę się spać, myśląc o Draco.
Przeciągając się spoglądam na zegar 8:00. O nie! Zaczynam pracę o 8:30! Mam półgodziny! Szybko biegnę do łazienki. Przebieram się w czarne spodnie, białą koszule i żakiet, na nogi zakładam szpilki. Włosy szybko upinam w koka i bez śniadania, bez porannej dawki kofeiny wybiegam z domu. Na szczęście udaje mi się złapać taksówkę. Do gabinetu wkraczam spóźniona jedynie o 15 minut, co uważam, za ogromny sukces. Na biurku znajduję bukiet żółtych tulipanów. Zaciekawiona spoglądam na dołączoną karteczkę:
Dziękuję za przenocowanie,
i przepraszam za...Sama wiesz co.
D.M
ps. uważam, że słusznie będzie iść na
lunch zadzwonię
Uśmiecham się do siebie, wsadzając kwiatki do wazonu i ustawiając je na biurku.
-Hermiona. Mmm... Coś ty taka zadowolona? Pyta kolega, gdy robię sobie kawę w małej kuchni koło gabinetu- Czyżbym wyczuwał sprawę miłosną? Przystojny jakiś? Może mu się spodobam?
-Oj Rob! Nie twoja półka- śmieję się z kolegi i wracam do siebie
W tej samej chwili, gdy siadam przy biurku dzwoni telefon.
-Cześć Granger- wita mnie Draco- To co powiesz na lunch? Za godzinę podjadę pod ciebie?
-Może być
-To do zobaczenia
Uśmiechnięta wracam do pracy. Zastanawiając się, czy mi przypadkiem nie odbiło.
Równo o 12.00. Zakładam żakiet, biorę torebkę i wychodzę na parking, gdzie już czeka na mnie Malfoy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem i jest rozdział. Nie zapomniałam o Was spokojnie ;)
Proszę o komentarze!
Kolejny rozdział do 2tyg. tym razem na 1000000%
Zapraszam Was również na... sevmionepl.blogspot.com
blog o SEVMIONE mój ukochany paring, mam nadzieję, że Was zaciekawi ♥ 

24 września 2015

Rozdział 04



Rozdział 04

Internet, gość, rzygi

*Teraźniejszość*

Taksówka zatrzymuje się z wilkiem impetem pod wieżowcem, w którym mieszkam. Chyba pora zainwestować w kurs na prawo jazdy i w jakiś samochód. Jazda taksówkami z dnia na Dzień jest gorsza i uciążliwsza. Przechodzę przez wielkie drzwi obrotowe i udaje się winda na ostatnie 19 piętro. Przekręcam kluczem w drzwiach i przed oczami ukazuje się mój przedpokój- po lewej stronie stoi wielka komoda z rożnymi szalikami, czapkami, obok donica z kwiatem, natomiast na przeciwko jest mały stolik, nad, którym wisi ogromne lustro. Idąc dalej znajduję się w salonie. Trzy szare sofy ze skory stoją wokół puchatego białego dywanu, na którym stoi stół. Na wprost, na ścianie wisi telewizor. Cały salon jest bardzo jasny dzięki oknom na cale 2 ściany. W rogu owego pomieszczenia stoi duży starodawny fotel, na którym zawsze siadam zanurzają się w książce. Po prawej stronie są drzwi do przestronnej kuchni, gdzie znajduje się również duży stół jadalniany. Po lewej jest jeden pokój, z którego zrobiłam bibliotekę i ,,schowek'' na czarodziejskie rzeczy, do którego rzadko zaglądam od pokonania tego-którego-imię-można-już-wymawiać-Voldemort. Rzucam na bok torebki z aktami a następnie odkładam laptopa wyciągniętego z jednej z owych torb, po czym odkładam go na stół w kuchni. Otwieram lodówkę, która, jak się domyślam świeci pustkami.
-Hm. Co by tu zjeść?- pytam sama siebie, sięgając po ulotkę z chińszczyzną
Postanawiam zamówić to, co zwykle- ryż z kurczakiem w sosie curry. Dzwonię na podany numer na kartce i odbiera mężczyzna o miłym głosie. W miedzy czasie, czekając na posiłek biorę szybki prysznic, spłukując z siebie dzisiejszy stres. Przebieram się w zwykłe, jasne dżinsy i zwykły T-shirt koloru białego. Wyciągam z torebki portfel, przyszykowując pieniądze do zapłacenia. Pięć minut później słyszę pukanie do drzwi, otwieram, więc je. Zabierając styropianowe pudło wchodzę do kuchni, wrzucając wydaną resztę do skarbonki w kształcie sowy. Codziennie przez miesiąc wrzucam do tej sówki drobniaki, które po dwóch-trzech miesiącach dają niezłą sumę, za którą kupuję sobie coś specjalnego. Rozpakowuję danie na talerz, po czym w wyszukiwarce w moim laptopie wpisuje znienawidzone mi imię i nazwisko- Draco Malfoy. Jako pierwsze od góry wyskoczyły mi wszystkie informację o nim- począwszy od imienia i wzrostu, skończywszy na imionach rodziców i rozmiarze obuwia. W internecie da się znaleźć wszystko! Zjeżdżam niżej i pokazuje mi się to, czego szukałam skandale w wielkim Draconem- wielce popularnym bohaterem nastolatek. Myślałby, kto, że ktoś taki może być wzorem dla młodzieży- wzdycham ciężko, żując mięso. Klikając na jedną z głównych stron plotkarskich pojawia mi się lista....

1.Niejaki, Malfoy widziany był wczoraj z Samantą Coke późnym wieczorem w barze!

2.Dracon przyłapany na gorącym pocałunku z Mirabelą SD!

3.Draco z nową partnerką na premierze nowego filmu ,,Wieża''!

4.Draco Malfoy na zakupach z Anną Freitag

5.Malfoy zamieszany w bójkę z Kevinem Watson

6.Draco Malfoy przyłapany na zdradzie!

7.Wielka gwiazda serialu ,,Martwa Ziemia'' Dracon przyłapany z Demi Lulu

8.Była dziewczyna Dracona w ciąży!

9.<WAŻNE>DRACO MALFOY POSĄDZONY O GWAŁT<WAŻNE>

Nie chcąc więcej oglądać zamykam laptopa. Zmywam naczynia i chcę udać na do sypialni, by na spokojnie móc wszystko przemyśleć. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Niechętnie zawracam. Walenie w drzwi nasila się coraz bardziej.
-Już idę!- krzyczę zniecierpliwiona
Otwieram dwa zamki. Mrugam dwa razy, by sprawdzić, czy dobrze widzę. Przede mną stoi Harry, z... Z Malfoy'em? Byłam tydzień temu u okulisty, robiąc badania do pracy i nie stwierdzono, by moja lekka wada wzroku pogłębiła się.
-Harry co ty tu robisz?- pytam zdziwiona opierając się o drzwi i futrynę
-Idiota spił się! Obrzygał wszystko wokół, mam cały samochód w jego wymiocinach! I trochę w windzie z siebie wyrzucił!
-To dalej nie wyjaśnia czemu przyszedłeś do mnie z nim!- zaczynam się denerwować
-Pacan połamał swoją różdżkę przewracając się tańczą, co powiedział mi właściciel klubu, gdzie Draco był. Zadzwonił do mnie, bym mu pomógł, bo ten zaczął się odgrażać i szamotać z jakimś facetem.
-Dalej nie rozumiem dlaczego przyszedłeś do mnie z nim!- czuję, że zaraz wybuchnę!
-Mam wielką prośbę, może Draco zostać u ciebie przenocować?- robię wielkie oczy patrząc na mojego przyjaciela- Nie rób takich oczu Hermiona. Nie chcę go zostawić samego, bo znowu wpakuje się w jakieś problemy!
-To czemu nie może przenocować u ciebie!?- krzyczę z irytowana
-Rodzice Giny są u nas w domu. Nie chcę, by widzieli Draco w takim stanie. To jak?- pyta uśmiechając się lekko
Przewracam oczami, kiwając głową bezradnie.
-Wejdźcie... Tylko niech mi niczego nie ubrudzi po drodze!- krzyczę lekko
-Cz...Cześć Granger- słyszę bulgot- C... Co tt...am u ciebie... śliczn...a?- pyta przybierając uśmiech
-Rzucę kiedyś w ciebie Avadą, Harry!- złoszczę się- Trzeba go jakoś wyczyścić- wzdycham czując ogromny smród- Poczekaj tu i przypilnuj go- patrzę ostro na Harry'ego dając mu do zrozumienia, że ma się nie ruszać z miejsca. Udaję się szybko, do mojego ,,magicznego'' pokoju skąd zabieram różdżkę i wracam do moich ,,cudownych'' gości.
-Evanesco!- wymawiam zaklęcie i czuję uczucie, którego już dawno nie czułam- magię, która lekko łaskocze mnie od środka.
W jednej sekundzie blondyn staje się czysty.
-To rozumiem, że już mogę iść?- pyta w pośpiechu Harry znajdując się już prawie przy drzwiach
-Nie tak szybko Harry!- o nie myślę, Hermiony, która robiła za swoich przyjaciół wszystko, już nie ma- Chodź tu! Pomożesz mi go zanieść na piętro!
-Ale przecież możesz użyć magii!- wykręca się
-Nie! Obiecałam sobie, że nie będę używać zbyt często magii! Takie zadanie możesz wykonać i pomóc wczołgać się koledze po schodach!- mój przyjaciel już chce coś powiedzieć, ale nie pozwalam mu- Pierwsze drzwi na prawo i na końcu korytarza!- instruuję go
Takiej Hermionie nikt się nie sprzeciwia- i to lubię. Po niespełna 15 minutach, pięciu spadnięciach docieramy do wyznaczonego celu.
-Hee...rrr.hermi- bełkocze Draco mrugając do mnie okiem- Chodźźź do mnnie- wyciąga dłoń- Półżżż sięę kooło mmnnie
-Draco idź spać!- wzdycham ciężko odstawiając na szafkę nocną butelkę wody a obok łóżka stawiam zieloną miskę, gdyby mój gość, nie zdążył do łazienki.
Nie minęło 5 minut a Malfoy zasypia. Kręcę głową zrezygnowana, wychodząc i zamykając drzwi z Harrym.
-Jestem ci winny dług!- uśmiecha się
-Dwa długi!- pokazuję dwa palce
-Mogą być i dwa a teraz pozwolisz, że sam pojadę do domu Miona
-Nie mów do mnie Miona!!- krzyczę denerwując się
-Och no dobrze już. Spokojnej nocy- mówi a ja przekręcam klucz w zamku
Miałam spędzić tak cudowny piątkowy wieczór, ale jak zwykle nie udało się... Tydzień temu wyłączyli mi wodę i musiałam jechać do rodziców, by wziąć prysznic i zostałam tam na noc, co niezbyt mi się podobało, ze względu na jęczenia mamy na temat, że za dużo pracuję, i że powinnam mieć już partnera i zacząć myśleć o dzieciach...
Przebieram się szybciutko w pidżamę, zarzucam na ramiona granatowy, satynowy szlafrok i udaję się spać do mojej beżowo-brązowej sypialni z wielkim łóżkiem. Spoglądam przed zaśnięciem na zegarek: 00:45... Czyli znowu jestem starsza o jeden dzień. Z tą myślą zasypiam myśląc o dniu jutrzejszym...
  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam do pisania komentarzy ♥
W kolejnym rozdziale, dowiecie się, co spotka Mionkę, gdy się obudzi :-D
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem, to miłe, że jesteście
Ah no i kolejny rozdział 5 października

Pozdrawiam xoxo

21 września 2015

Notka informacyjna

Ojejku...

Bardzo przepraszam za moją nieobecność, ale spowodowana jest ona szkołą, nowymi obowiązkami...

Nie martwcie się już wracam do pisania i nowy rozdział pojawi się najpóźniej w piątek ;-)

Od dzisiaj opowiadanie będzie miało w końcu swój tytuł - Prawo miłości [DRAMIONE]

 I jeszcze taka mała prośba...

Byłabym wdzięczna, gdyby każdy czytelnik moich ,,wypocin'' skomentował ten post. Wystarczy napisać ,,Jestem''. Chcę po prostu dowiedzieć się, czy mam jeszcze dla kogo pisać ;-P

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie♥

28 sierpnia 2015

Rozdział 03



Rozdział 03

Spotkanie po latach

*Teraźniejszość*

Wchodząc do wielkiego wieżowca czwarty raz dzisiaj spoglądam z wielkim uśmiechem w stronę Billa- recepcjonistę, który widząc mnie już tyle razy zdyszaną, kierującą się do mojego biura zaczyna się śmiać.
-Dzień dobry po raz czwarty Hermiono- odzywa się do mnie zza wysokiej lady, szczerząc zęby w wielkim uśmiechu
-Daj mi spokój!- dyszę cicho- Mam dosyć latania z biura do sądu i z powrotem! Cały czas zapominam o jakiejś istotnej teczce! Mam zdecydowanie za dużo na głowie, nawet, jak na mnie! Muszę pogadać z Monick’ą- żalę się
Nie czekając na odpowiedź szybko wbiegam do mojego gabinetu. W pośpiechu piję łyk zimnej kawy, którą zrobiłam sobie kilka godzin temu. Zbieram z biurka zieloną teczkę. Rozglądam się w około. Mam nadzieję, że wszystko zabrałam i mogę już spokojnie udać się na rozprawę.
Cudem łapię taksówkę, dziękując młodemu brunetowi, że ustąpił mi pojazdu. Jadąc ulicami pełnymi korków przyglądam się widokowi w oknie. Młodzi ludzie idący za rękę! Mam dosyć, od chwili kiedy umarł Colton, gdy tylko widzę zakochanych ludzi mam łzy w oczach, najgorsze jest, że nie ze smutku- z niego już się otrząsnęłam- a z gniewu, dalej nie rozumiem, czemu mi się to przytrafiło! Nigdy nie zrobiłam nic złego. Jeszcze niecałe 7 dni temu mój tata trafił do szpitala z powodu zawału! Wszystko się sypie. Moim sprawdzonym sposobem jest ucieczka w pracę, ale to już powoli nie pomaga…
***
,,Sprawa wygrana na korzyść państwa Haouse’’ po tych słowach pożegnałam się z moimi klientami i opuściłam ich.
Po powrocie do biura idę od razu do pomieszczenia, które należy do Monicki.
-Cześć- mówię wchodząc
-Hej, coś nie tak?- pyta siadając na krześle
-Nie radzę sobie, mam za dużo na głowie- wzdycham opadając na krzesło naprzeciwko niej
-Eh… Znamy się nie od dziś, pracujemy razem 4 lata, prawie 5. W sumie nie dziwię ci się. Wiem co się stało , wiem, że twój ojciec trafił do szpitala w dość ciężkim stanie tydzień temu. Wiem również, że praca nie pozwoli zapomnieć o problemach, jest tylko ucieczką… Miałam z tobą rozmawiać, jak tylko skończę porządkować moje biuro, jak widzisz- wskazuje na stosy porozwalanych papierów- Eh… Ale jak już przyszłaś… Mogę odebrać ci kilku klientów, których miałaś dostać- kiwam potakując głową i dziękując w duchu za taką dobrą szfową
Monicka rozmawia ze mną jeszcze chwilę na temat mojego taty, zapewniam ją, że jego stan się polepsza i wychodzę od niej.
***
Siedząc w moim własnym gabinecie i czytając po raz kolejny dokumenty z zamyśleń wyrywa mnie głos Airy.
-Hej Hermiona, mam prośbę! Zadzwonili do mnie z przedszkola ponoć Liam ma gorączkę, muszę go odebrać i iść z nim do lekarza, a zaraz ma przyjść mój nowy klient- wzdycha- Mogłabyś przejąć go ode mnie a ja wezmę twojego następnego?- pyta zdenerwowana
Aira 4 lata temu spotkała faceta, który był miłością jej życia i za razem jedną wielką pomyłką… Po 6 miesiącach bycia razem dowiedziała się, że jest w ciąży. Gdy mu powiedziała ten wystraszył się, powiedział, że nic do niej nie czuje, nie jest gotowy na dziecko i tak po prostu zwiał… Aira przez kilka miesięcy płakała i nie mogła się pozbierać. Dopiero, gdy na świat przyszedł Liam postanowiła, że musi się wziąć w garść dla niego, i jak na razie idzie jej to świetnie i nie wyobraża sobie życia bez tego małego rozrabiaki, dla którego jestem ciocią Mimi.
-Pewnie, połóż mi papiery na biurku i pędź do niego- uśmiecham się troskliwie
-Jejku dzięki, jesteś nie zastąpiona- kładzie mi po prawej stronie na mahoniowym biurku akta- Sprawa jest o bronienie faceta podejrzanego o molestowanie, tego aktora, co o nim ostatnio jest głośno- wspomina pospiesznie i szybko wybiega
Chciałam mniej klientów a i tak dostaje więcej… Przewracam oczami. Zajmuję się dalej czytaniem i tak upływa godzina, gdy nagle orientuje się, że za 10 minut przyjdzie klient od Airy. Opuszczam szybko pierwszą stronę z imieniem i nazwiskiem, i zaczynam wczytywać się w historię, którą streściła mi moje przyjaciółka rozpisując się na kilka stron.
Czyli tak… W skrócie. Mężczyzna w moim wieku, znany aktor, wielbiony przez nastolatki, odtwórca głównej roli w jakimś filmie ,,Dżentelmen’’. Nie słyszałam o tym filmie. Kontynuując… Posądzony przez swoją dziewczynę o molestowanie nie jednorazowe.- Może być ciekawa sprawa- myślę na głos
Idealnie, gdy skończyłam czytać, ktoś puka do moich drzwi.
-Proszę!- krzyczę, by osoba po drugiej stronie usłyszała
Obracam się dosyć niegrzecznie, by odłożyć kartki od Airy na komodzie za moim krzesłem.
-Dzień dobry- słyszę ten dawno nie słyszany, znienawidzony głos… od razu go poznaję
Jak oniemiona spojrzałam na blondyna. Draco Malfoy… Że też wcześniej nie mogłam przeczytać imienia i nazwiska… Idiotka ze mnie!
-Malfoy- syczę lekko
-Granger. Możesz zaprowadzić mnie do mojej pani adwokat Airy Price?- patrzy na mnie z obrzydzeniem wypisanym na twarzy
-Niestety ja jestem w zastępstwie za panią Price, i ja będę bronić cię w sądzie. Aira z powodów prywatnych nie mogła się tobą zająć- wzdycham cicho
Naprawdę?! Ze wszystkich możliwych ludzi na świecie trafia mi się pracować z Malfoyem? Z tą ślizgońską fretką?! Nie wierzę w moje szczęście a raczej nieszczęście!
-Ty masz mnie wybronić przed oskarżeniem?!- pyta zdziwiony patrząc na mnie z obrazą
-Tak- odpowiadam krótko- Usiądźmy może- proponuję wskazując mu krzesło naprzeciwko mnie
-Ty, największa szlama Hogwartu masz bronić mnie?!- prycha głośno
-Malfoy, jak ci nie odpowiada moja osoba, to może zażądaj zmiany adwokata! Ja nie będę się z tobą męczyć!- krzyczę zdenerwowana, jego wyzwiska już na mnie nie działają- Ale uprzedzam cię, że lepszej obrońcy ode mnie nie znajdziesz- bronię się
-Granger najlepszą adwokatką! Co jeszcze? Może Weasley został pisarzem? Bo w to już na pewno nie uwierzę!- na jego twarzy pojawia się pogardliwy uśmiech
-Malfoy wierz sobie w co chcesz, ale zapewniam się, że moje kwalifikacje są najwyższe!- zapewniam go- Z resztą pierwszą rozprawę, jak dobrze wiesz masz za niecałe 2 tygodnie i w tym czasie żaden adwokat nie zdąży zapoznać się ze sprawą- uświadamiam go
-Granger skąd mam mieć pewność, że wygrasz?
-Bo nie przegrałam w mojej karierze jeszcze żadnej sprawy- unoszę wysoko brwi uśmiechając się z wyższością
-Zostanę, ale tylko dla tego, że jak mówisz nikogo nie znajdę a poza tym wiem, że gdy zapewniasz kogoś o swoich kompetencjach to chcąc, nie chcąc taka jest prawda- siada na krześle obitym białą skórą
Teraz, gdy usiadł mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Rysy twarzy mu się wyostrzyły. Oczy dalej tak stalowe, jak kiedyś. Włosy, już nie tak ulizane, pozostawione w totalnym nieładzie. Ubrany w czarne dżinsy, czarny t-shirt, kurtkę tego samego koloru ze skóry a na nogach, jak wcześniej zwróciłam uwagę założone miał zwykłe również czarne trampki. Muszę przyznać, że wyprzystojniał przez te kilka lat… Nic dziwnego, że ma tyle fanek- westchnęłam i szybko się upomniałam w myślach- O czym ty myślisz!
-Opowie mi pan, panie Malfoy, pana wersję tej historii- przeszłam w bardziej oficjalny zwrot
-Eh. Koleżanka nie przekazała ci?- spytał od niechcenia
-Pani Price przekazała, ale chce ją usłyszeć z pana ust- westchnęłam
Czy on musi tak wszystko utrudniać?
-Pana? Już nie jestem ślizgońsą fretką czy karaluchem? –spytał formując usta w typowy dla niego uśmiech
-Stwierdziłam, że może choć trochę będzie nam łatwiej pracować, gdy będziemy oficjalni i nie będziemy zachowywać się, jak dzieci
Wzdycha głośno.
-Odkąd 2 lata temu wystąpiłem w pierwszym filmie, zacząłem robić się sławny i mieć miliony fanek na całym świecie. Kobiet miałem na pęczki. Bywało, że miałem nawet kilka na raz- uśmiecha się triumfalnie- Potem byłem z jedną przez około 5 miesięcy, właśnie z tą Anną Rose, która mnie pozwała. Nie ukryję tego, że ją zdradziłem kilka razy podczas związku, nie jestem typem faceta, który może być w związku z kobietą na dłużej. Poza tym to nie był taki prawdziwy związek to była też umowa między nią a mną. Ona obiecała, że będzie pojawiać się ze mną na spotkaniach z prasą. Chciałem mieć nienaganną twarz przed moim fankami, tak też mi doradzili moi agenci. Ja w zamian za to miałem jej pomóc stać się sławną. Nie była to pisemna umowa między nami, ale są świadkowie tego. Nie ustalaliśmy, czy będziemy ze sobą sypiać, czy będziemy się zdradzać. To miał być po prostu fikcyjny związek oparty na korzyściach obu stron, ale Annie z tygodnia na tydzień zaczęło odbijać na moim punkcie. Zaczęła mnie sprawdzać, śledziła mnie, gdy wychodziłem na miasto, czy gdzie kolwiek. No i w końcu pewnego razu przyłapała mnie, z pewną brunetką w hotelu. Tak po prostu weszła do naszego pokoju, gdy całowałem Angeline. Zrobiła wielką awanturę. Dziewczyna, z którą byłem szybko uciekła. A Anna zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć, aż przybiegła ochrona hotelu. Nie minęło tydzień a do mojego domu zawitała policja i oskarżyli mnie o gwałt. Aresztowali mnie na 2 dni, siedziałbym dłużej w areszcie, gdyby nie twoja koleżanka. Wpłaciłem kaucję i wypuścili mnie. Niestety oskarżenia Anna nie usunęła, próbowałem z nią rozmawiać, ale nie udało mi się. I to chyba cała historia- zakończył
Pokręciłam bezradnie głową. Z zachowania nic a nic się nie zmienił. Dalej był taki głupi, jak w czasie szkolnym.
-Muszę przyznać, że wkopał się pan w niezłe tarapaty. Ma pan świadków, którzy potwierdzą, że takowa umowa została wprowadzona w życie?
-Tak. Choćby Henry- mój agent. To był jego pomysł i był przy tym. To w czymś pomoże?- spytał
-Tak to może pomóc
Aira do końca życia mi się nie odpłaci…
-Czyli mogę liczyć, że wyciągniesz mnie z tego gówna? I nie narazisz na to mojej kariery?- spytał poważnie mi się przyglądając
Ze wszystkich problemów, jakie może mieć martwi się jedynie sławą? To dopiero dupek- wzdycham ciężko.
                -Ze wszystkich problemów, jakie możesz mieć obchodzi cię kariera?- pytam robiąc wielkie oczy
                -Każdy ma inny cel w życiu- mówi z pogardą rozglądając się i oglądając mój gabinet
                -Nie mogę się z tym nie zgodzić- po raz kolejny sprawia u mnie osłupienie
***
               
Spotkanie dobiega końca. Draco wychodzi a ja zaczynam rozmyślać nad strategią wyciągnięcia go z tarapatów, nie przestając myśleć, jakiego mam pecha, by ze wszystkich ludzi wpaść po latach na Malfoya…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
♥ Przepraszam za opóźnienie, ale za każdym razem, gdy zaczynałam pisać laptop zaczynał świrować i wyłączał się przez co zaczynałam ten rozdział około 10 razy 
♥ Dziękuję za komentarze, to na prawdę motywuje do pisania
♥ Za jakie kolwiek błędy, jeżeli takowe się pojawią bardzo przepraszam 

15 sierpnia 2015

Miniaturka ,,Po prostu mnie kochaj''


#1
Po prostu mnie kochaj
Szłam uliczkami Londynu, nie rozglądałam się wokół, szłam prosto przed siebie. Co chwilę wpadałam na ludzi, ale nie przejmowałam się tym, nawet ich obelgami skierowanymi do mnie. Cały czas byłam zamyślona nad tym co przed chwilą powiedziałam. Jedna chwila słabości a tyle konsekwencji. Jedna chwila uniesienia z Draco… Tak z Dracao… Za pewne Ron mi nie wybaczy, ale ja nawet nie jestem pewna czy chcę, żeby mi wybaczył.
Ta chwila, gdy Malfoy trzymał mnie w ramionach. Dalej nie mogę przestać czuć jego silnych ramion na sobie, jego oczy wpatrzonych we mnie, jakbym była dla niego czymś więcej, nie tylko przygodą na jedną noc. To nie było w jego stylu. Przyjaźniliśmy się od zakończenia Hogwartu, ale nie spodziewałam się, że z naszej przyjaźni wyjdzie coś więcej. Lubiłam z nim rozmawiać zawsze kierował w moją stronę jakąś obelgę, ale już nie takie, jak te kiedyś, te były żeby mnie roześmiać, były takie ,,przyjacielskie’’ nie obrażały mnie.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i kolejny raz próbowałam dodzwonić się do Rona, ale nic. Nie odbierał moich połączeń od kilku godzin….
Wczoraj zorganizowaliśmy z Ronem przyjęcie dla przyjaciół w naszym mieszkaniu, zaprosiliśmy Harry’ego, Ginny i Malfoy’a. Gawędziliśmy trochę, śmialiśmy się i piliśmy. Ginny wypiła trochę za dużo, z resztą jak my wszyscy, jedynie Harry nic nie pił, który około pierwszej w nocy wyszedł z Ginny stwierdzając, że dla jego dziewczyny to już wystarczająco. Ron, poszedł wyprowadzić jeszcze przed snem Puszka- naszego psa. Gdy tylko drzwi się za nim zatrzasnęły Draco poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się i lekko do siebie przytuleni chwialiśmy się na ,,parkiecie’’. Potem z głośników radia poleciała wolna ballada. Draco cały czas wpatrywał się w moje oczy ja w jego. Czułam, jak dreszcze przechodzą stopniowo po moim ciele. Chwilę później Malfoy bez ostrzeżenia ,,zaatakował’’ moje usta. Przez moment byłam przerażona jego czynem, ale szybko pogłębiłam pocałunek. Rozchyliłam usta zapraszając go do siebie. Nie był to delikatny pocałunek, ale pełen pasji, narwany i z pewnością nie delikatny. Lekko pijani próbowaliśmy usiąść na sofie, ale nie udało się i z impetem runęliśmy na dywan. Położyłam się na plecach. Draco oderwał się na chwilę ode mnie. Spoglądał mi w oczy przez chwilę. Widziałam, że chce mi dać chwilę namysłu, gdyby chciała się wycofać. Nie wiem czy to wina alkoholu czy mojej głupoty… Złapałam go za włosy i przyciągnęłam do siebie mocno, by znów smakować jego ust na nowo… i na nowo. Blondyn podpierał się na jednej ręce, żeby mnie nie przygnieść a drugą powoli rozpinał moją koszulę. Wiedziałam do czego zmierzał i nie przeszkodziłam mu… Ba nawet mu pomogłam poodpinać guziki. Podniosłam się na chwilę, by zrzucić górne odzienie. Zostałam w samym czarny staniku. Nie pozostałam dłużna mojemu ,,kochankowi’’ i chwilę później odsunęliśmy się od siebie by mógł zdjąć koszulkę polo. Zagapiłam się na jego klatkę piersiową a raczej na jego mięśnie. Nie czekając dłużej przysunął się do mnie i zaczął pocałunkami od ust zjeżdżać w dół. Znów znalazłam się na podłodze leżąc. Hormony buzowały we mnie. Draco odpiął guzik moich dżinsów i zaczął je zsuwać z moich nóg. Znów popatrzył na mnie kiwnęłam potakująco. Zabrał  się więc od zdjęcia mi stanika. Zaczął całować moje piersi na przemian je ugniatając. We mnie się gotowało. Nie mogłam czekać już dłużej. Nakazałam mu się spieszyć. Zdjął pospiesznie swoje dolne ubranie a ja zdjęłam swoje i po chwili czułam go w sobie. Draco szeptał mi do ucha czuła słówka a ja jęczałam zadowalając się aktualną chwilą. Znowu zaatakował moje usta, i piersi pogłębiając moje odczucia i tym samym doprowadzając mnie na szczyty wytrzymałości.
Nagle drzwi się otworzyły… Do pokoju wparował Ron odciągając Malfoya ode mnie. Zaczął krzyczeć obelgi w stronę jego i moją. Przywalił nawet Draco, ale ten nie był mu długo winny….
Łzy znowu spływały po moich policzkach. Poczułam, jak telefon wibruje w tylnej kieszeni. Spojrzałam na ekran. Dzwonił Draco. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Chwilę później przyszedł sms.
~Martwię się o ciebie. Musimy porozmawiać. D.
Rozmowa? Pewnie w tej sytuacji to najlepsze rozwiązanie, ale ja na razie nie mam na nią ochoty. Może, jak przemyślę wszystko wyda mi się łatwiejsze? Bo na razie, jakoś tego nie czuję. Weszłam do mojego ulubionego miejsca, gdzie zawsze panowała cisza i spokój- biblioteka. Wzięłam z półki pierwszą lepszą książkę i usiadłam w najdalszym kącie. Tak naprawdę nie miałam oczywiście zamiaru czytać.
Skupiłam się na odczytywaniu sygnałów, jakie daje mi serce, ale nie umiałam ich odczytać… Ron, kochany przyjaciel, przyjemnie się z nim rozmawia, spędza leniwe niedziele, ale może tylko przyjaciel? Odkąd sięgam pamięcią Draco, wywoływał u mnie drżenie kolan i wypieki na twarzy, gdy dłużej na mnie patrzył, ale to Draco. Mężczyzna, który przez całe życie zaliczył około 100 kobiet i był śmierciożercą… Nie nadaje się na faceta życia, nie to co Ron, ale Ron… Dlaczego to takie trudne! Najlepiej chyba zrobię, jeżeli porozmawiam poważnie z Ronem i… I coś z tego wyjdzie.
Chwilę później znowu czułam wibrację. Znowu dzwonił Draco.
-Hermiona! Na Dumbledora co się z tobą dzieje, wiem, że po tym co się wydarzyło pewnie nie chcesz mnie widzieć, ale… Jesteś tam w ogóle?- spytał
-Tak jestem. Draco to nie tylko twoja wina, moja też. Nie wiem na razie co o tym sądzę, nie powinno się to wydarzyć! Mam nadzieję, że Ron mi wybaczy, bo inaczej…
-Rozumiem…- westchnął przerywając mi- Jeżeli tylko chcesz to wstawię się za ciebie do Rona
-Nie Draco! Lepiej nic nie rób, bo tylko to popsujesz. To co się stało… Stało się, ale zapomnijmy o tym… zakończyłam nie czekając na jego reakcję
Zdecydowanym krokiem udałam się do mojego i Rona mieszkania. Otworzyłam drzwi kluczem i zastałam rudzielca siedzącego opijającego się pozostałościami alkoholowymi z wieczora zeszłego dnia.
-Ron…- zaczęłam cicho
-Wróciłaś! Wiedziałem, że do mnie wrócisz- bełkotał
Podszedł do mnie nagle, gdy ściągałam płaszcz.
-Co ty robisz?- zdziwiłam się, gdy zamachnął się nade mną dłonią
Pierwszy raz uniknęłam spotkania jego ręki z moją twarzą, ale drugi już nie. Złapałam się nagle za mój prawy policzek, który niesamowicie zaczął piec.
-Ty głupia suko! Nie można cię zostawić nawet na 5 minut, bo od razu pieprzysz się z byle kim!- zachwiał się i pchnął mnie
Upadłam na szklany stół, który pod naciskiem złamał się i moje całe ubranie było w małych odłamkach szkła. Wystraszyłam się. Zaczęłam płakać. Bałam się, jak nigdy. To nie był Ron, to był jakiś furiat.
-Ron proszę cię! Uspokój się- mówiłam przerażona
Próbowałam się podnieść, chłopak patrzał na mnie gniewnie. Wstałam czując ogromny ból w lewej ręce. Chyba złamana- pomyślałam.
-Ty dziwko!- zaczął znowu na mnie krzyczeć
Spanikowana odsunęłam się w najdalszy kąt salonu. Ron nadal się awanturował zrzucając wszystkie nasze wspólne zdjęcia z komody. Z każdym jego krokiem przesuwałam się coraz bliżej łazienki.
-Ron przepraszam! To…- nie umiałam znaleźć wytłumaczenia
-Ty kurwo!- cały czas mnie wyzywał a łzy nie przestawały wypływać mi z oczu
Poczułam, że znalazłam się w miejscu bez wyjścia. Awanturnik okrążył mnie.
-I co teraz?- podszedł do mnie mocno, z całych sił chwycił mnie za ramię
Pisnęłam z bólu. Próbowałam się wyrwać, ale to tylko podwajało ból uścisku. Przymierzając się do ucieczki poczułam pięść uderzającą mój policzek. Z bólu osunęłam się na podłogę. Zaczęłam jeszcze bardziej szlochać. Wygląda na to, że to jest moja kara za zdradę…
-Ty... Ty dziw…ko- bełkotał
Podniosłam się i na czworakach z bolącą ręką starałam się, jak najszybciej uciec, do innego pokoju. Nie miałam szans uciec drzwiami… Szkło było rozsypane wszędzie jeszcze przewalone meble. Nie udałoby mi się.
-Proszę Ronald przestań, skarbie- szlochałam
Nagle usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi. To był jedyny ratunek, ale miałabym donieść na Rona?
-Zamknij się- uderzył pięścią w blat kuchenny
Pukanie do drzwi zmieniło się w walenie do drzwi.
-Masz być cicho!- wyseplenił
Ktoś nie odpuszczał i uderzał w drzwi. Nagle ktoś wszedł. Ron szybko zmniejszył dystans między nami i zatkał mi usta dłonią.
-Hermiona!- usłyszałam czyjś głos
-Tu jestem!- krzyknęłam i pożałowałam, bo znowu zostałam uderzona, tym razem nieszczęśliwie w oko
Blondyn szybko przybiegł do kuchni, gdzie zauważył chwiejącego się Rona z podniesioną na mnie ręką.
-Ty skurwysynie! Zostaw ją!- krzyknął Malfoy
Ron nie zdążył się nawet obrócić w stronę dochodzącego głosu. Oberwał z pięści prosto w nos. Draco nie dał za wygraną , i gdy rudy przewrócił się ten i tak przywalił mu jeszcze kilka razy. Zrobiło mi się słabo od nadmiaru krwi wyciekającej z nosa i buzi Rona. Kilka zębów leżało na podłodze.
-Draco starczy!- stęknęłam wstając
Odciągnęłam go lekko.
-Uspokój się. Koniec!- krzyknęłam co dopiero podziałało na chłopaka w amoku
Odwrócił się do mnie pospiesznie.
-Ja pierdole! Kto ci to zrobił?- zapytał- Ten bydlak?
Kiwnęłam potakująco głową.
-Masz jakiś lód w lodówce?
-Powinien być- próbowałam się uspokoić
Chwilę później przyniósł saszetki z lodami. Kazał mi położyć się na łóżku w sypialni. Przyłożył mi lód delikatnie do oka i policzków.
-Nie ma co, będziesz mieć wielkie siniaki. A co z ręką?- spytał
Pokazałam mu ją ostrożnie dotknął nadgarstka a ja od razu syknęłam.
-Chyba złamana- westchnął- Trzeba będzie jechać do szpitala
-A co z Ronem?- spytałam, gdy kolejne łzy spływały na moje policzki
-Gówno mnie on interesuję- warknął, chwilę później ochłonął- Chodź do mnie- powiedział otwierając ramiona
Przylgnęłam do niego. Objął mnie z całych sił ramionami. Głaskał mnie delikatnie po plecach. Płakałam, mocząc mu koszulę na wysokości piersi.
-Spokojnie- uciszał mnie- Nic ci już nie będzie- uspokajał mnie
Siedzieliśmy wtuleni w siebie, aż na progu stanął Ron, cały zakrwawiony.
-Odejdź od niej!- krzyknął na Draco
-Chodźmy stąd- wyszeptałam mu
Kiwnął głową. Podszedł do Rona, lekko go popchnął a ten od razu się przewrócił.
-Chodź Hermiona- zawołał mnie wyszliśmy przez zniwelowany salon
Założyłam szybko buty, płaszcz i szybko z Draco wyszliśmy z mojego mieszkania.
-Tak bardzo się o niego boje! Czuję, że to moja wina- westchnęłam schodząc po schodach
-Nie obwiniaj się!
-Ale czuję, że to moja wina
-Stój!- zatrzymałam się na jego słowa
Złapała mnie za obie dłonie i obrócił do siebie.
-Popatrz na mnie- uniosłam głowę lekko do góry i popatrzyłam mu w oczy
-To nie twoja wina, że cię uderzył i pobił! Rozumiesz?- kiwnęłam głową- A teraz pojedziemy do szpitala, gdzie założą ci gips- znów potaknęłam głową- Chodźmy teraz do auta, bo jest zimno- zdjął szalik ze swojej szyi i owinął moją- Widzę, że się trzęsiesz- Przytulił mnie mocno, wtulając delikatnie moją głowę w swoją klatkę piersiową
***
Po długiej wizycie w szpitalu i tłumaczeniu się z moich siniaków Draco zabrał mnie do siebie domu.
-Draco jest jeden problem nie mam nic do przebrania się
-Zaraz się coś znajdzie-poszedł do sypialni i gdy ja siadłam w fotelu ten podał mi ręcznik, nową szczoteczkę do zębów i swoją bluzkę- Może być?- spytał
-Um… Jasne. Jestem taka zmęczona- westchnęłam
-Weź prysznic a ja przygotuję coś do zjedzenia i picia, naszykuję ci wszystko w sypialni, ja się prześpię w salonie na kanapie
Bez słowa poszłam do łazienki. Wyszorowałam włosy szamponem, który naszykował mi właściciel owej łazienki. Wytarłam mokre ciało ręcznikiem. Spojrzałam na moje odbicie w lustrze… Nic dziwnego, że pielęgniarki w szpitalu dziwnie się na mnie patrzyły… Dwa duże sińce na obu policzkach i jeden ogromny na oku. Ręka w gipsie… Jedno wielkie nieszczęście…
Ubrałam czarny T-shirt Draco, sięgał mi do połowy uda… Nie było najgorzej. Przeczesałam włosy grzebieniem i wyszłam.
-Poradziłaś sobie?- spytał
-Dlaczego to robisz?
-Ale co?- wyszedł z sypialni i podszedł do mnie
-Opiekujesz się mną, jakbym nie wiadomo kim była- popatrzyłam w jego stalowe oczy- Wpadasz do mojego mieszkania- ratujesz mnie, zawozisz mnie do szpitala- ratujesz mnie, mogłabym tak dalej wymieniać, ale… Nie muszę, bo dobrze wiesz, że jest tego więcej. Interesuje mnie tylko dlaczego to robisz? Masz poczucie winy? Myślisz, że to twoja wina, że Ron postąpił ze mną, jak postąpił- wskazałam na rękę
Draco się zawiesił, widziałam, jak zastanawia się nad odpowiedzią.
-Hermiona ja…- nie dokończył
Wpił się w moje usta, delikatnie trzymając moją twarz za policzki. Przez chwilę byłam zdezorientowana. Czułam jego miękkie usta na moich. Zagubiona nie wiedziałam co zrobić. Zaraz Malfoy odsunął się ode mnie zasłaniając swoje usta dłonią.
-Ja… Nie powinienem tego robić- wykrztusił z siebie, poszedł do kuchni, skąd powiedział jeszcze:- W sypialni masz naszykowaną kolację i ciepłą herbatę
-Draco?- zawołałam go a on odwrócił się
Podeszłam do niego. Popatrzyłam mu głęboko w oczy i zauważyłam, to co widziałam kiedyś w oczach Rona- świecące się ogniki. Oparłam się dłonią o jego brzuch, gdzie wyczułam mięśnie, które jeszcze bardziej podsyciły pragnienie poczucia jego ciepłych warg na moich. Stanęłam na palcach i pocałowałam zaskoczonego chłopaka. Od razu odpowiedział tym samym. Poczułam jego język, próbujący wtargnąć i odnaleźć mój. Pozwoliłam mu na to, i tak zaczęła się wojna. Chwilę później poczułam, jak pocałunkami schodzi po brodzie coraz niżej, do szyi, gdzie zatrzymał się trochę dłużej.
-Draco, proszę dokończmy to w sypialni wyjąkałam zdyszana po pieszczocie, jaką mi zadał
-Z największą chęcią, ale jesteś tego pewna na sto procent?- zapytał nie przerywając, co bardzo mnie rozpraszało w myśleniu
Kiwnęłam tylko głową.
-Już nie jesteś zmęczona?- spytał zjeżdżają pocałunkami na obojczyk
-Nieee- urwało mi się
Jedną ręką próbowałam zdjąć Draco szarą koszulkę, ale słabo mi to szło, więc pomógł mi i jednym ruchem zrzucił ją z siebie, wracając pocałunkami do moich ust. Dłonią zaczęłam gładzić jego umięśniony tors, który muszę przyznać ma niesamowity.
-Na Merlina, czy ty pod tą koszulką nie masz bielizny?- wymruczał
-Yhym
Pociągnął do góry owy T-shirt i zostałam naga. Czułam, jak Draco bacznie obserwuje moje ciało. Zaraz chwycił moje włosy w dłoń, podnosząc mnie, tak, że opasałam nogami jego biodra. Skierowaliśmy się do sypialni, gdzie zaraz delikatnie mnie ułożył. Rozczochrałam szybko jego włosy. Znowu zaczął zjeżdżać pocałunkami w dół. Delikatnie zaczął pieścić moje piersi. Nie wytrzymałam długo jego czułości.
-Draco! Proszę teraz…- urwałam zadowolona, że jasnowłosy zrzucił z siebie spodnie
Po jakże namiętnym ,,uniesieniu’’ Draco wyszedł z sypialni bez słowa zostawiając mnie samą. Nie chciałam, żeby mnie zostawił samą mogłabym znowu myśleć o Ronie a tego nie chciałam. Wstałam, owinęłam się białą narzutą i poszłam do salonu. Popatrzyłam na niego uważnie. Siedział na sofie z rękami opartymi na kolanach i z głową schowaną w dłoniach. Podeszłam do bliżej i usiadłam obok niego. Siedziałam chwilę. Zastanawiałam się co mogę mu powiedzieć.
-Draco?- zaczęłam powoli a ten podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi jasnymi oczami, w których zobaczyłam smutek?- Ja…
-Proszę zostaw mnie! Wiem, że jutro albo za kilka dni znowu pójdziesz do tego rudego kretyna, i jak nigdy nic zapewne wybaczy ci i będziecie żyć szczęśliwie. Ja nie powiem o tym co przed chwilą się stało… I zapomnimy o wszystkim…
-Czemu tak mówisz?- spytałam gdy po policzku poleciała mi łza
-Sam nie wiem. Na początku chciałem od ciebie czegoś więcej, ale potem zaczęłaś chodzić z tym idiotom, więc nie wiedziałem co zrobić i zostaliśmy przyjaciółmi. A wczoraj alkohol mi dodał sił i… I wiesz co się stało. Wyszedłem od ciebie z mieszkania i nie wiedziałem co zrobić. Tak bardzo byłem na siebie wściekły!- warknął- Nie wiem co się ze mną dzieje, teraz jeszcze to co przed chwilą stało. Nie panuję nad tym!
Znowu potok słów jakoś nie leciał mi na język. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Powiedz coś! Proszę- popatrzył na mnie smutnymi oczami
-Nie wiem co… Ale jedno wiem, nie wyobrażam sobie życia z Ronem. Jest u mnie skończony- oznajmiłam mu
-Możesz u mnie zostać, jak długo chcesz- zmienił szybko temat wstając na nogi i idąc w stronę łazienki
-Draco?- odwrócił się trzymając dłonią klamkę- Mogę cię o coś zapytać?
-Hm?- mruknął
-Kochasz mnie?- zapytałam prosto z mostu, co mnie samą zaskoczyło
Malfoy spojrzał na mnie uważnie. Wstałam a ten podszedł do mnie, spojrzał mi prosto w oczy.
-Nie wiem co to miłość Hermiona. Dobrze wiesz, jak traktowali mnie rodzice. W moim rodzinnym domu nie było czego takiego jak MIŁOŚĆ, ale jeżeli ta cała MIŁOŚĆ to, to, że gdy jesteś w pobliżu nie czuję tej cholernej pustki i osamotnienia, że gdy dotykasz mnie, nawet przelotnie to od razu poprawia mi się humor, a gdy opowiadasz o tym debilu to mam ochotę go zabić, nawet, gdy widzę że po prostu cię dotyka, już nie mówię o całowaniu. Jeżeli te czyny to MIŁOŚĆ… To tak Hermiona kocham cię nad życie!- zaśmiał się sam ze siebie
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Sama kiedyś podkochiwałam się w Draco, ale byliśmy skłóceni a potem Ron zaczął okazywać zainteresowanie mną nie tylko, jak o przyjaciółce.
-Pocałuj mnie- powiedziałam a ten bez zastanowienia zrobił w to w najdelikatniejszy sposób w jaki umiał
Jego miękkie usta lekko ocierały się o moje. Zaraz oderwał się ode mnie.
-Co musiałbym zrobić, żebyś była ze mną? Wiem, że moja historia rodzinna, zachowanie odbiegają od ideału, ale… Kurwa! Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cię chcę!- warknął lekko
-Po prostu mnie kochaj!- przytuliłam się do niego
Ronem będę się jutro przejmować. Dzisiaj nie chcę o nim myśleć.
-Chodźmy spać Hermiona. Dzisiejszy dzień jest zdecydowanie za długi- uśmiechnął się i pociągnął mnie za nie złamaną rękę- Jutro teleportuję się na pokątną i kupię ci jakieś eliksiry na siniaki i na tą złamaną rękę
Ułożyłam się wygodnie wtulona w Draco, czując wielkie szczęście i ciepło na sercu. Może ja sama nie wiedziałam co to miłość? Na pewno. Myśląc teraz o tym nie kochałam Rona. Zastanawiając się nad tym zmorzył mnie sen…
Obudziłam się następnego dnia sama w łóżku. Wstałam, ubrałam podkoszulek blondyna i poszłam do kuchni. Przygotowałam jakoś śniadanie. Kolorowe kanapki postawiłam na stole, jak i ciepłą kawę. W tym czasie przyszedł właściciel mieszkania.
-Cześć kocha… Hermiona
-Nie… Nie, powiedz to co miałeś powiedzieć- mruknęłam
-Kochanie- uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie
***
-Mamusiuuu- krzyknęła czteroletnia Olivia
-Skarbie- podeszłam do niej- Co się stało?
-James mówi, ze jestem mała- zasepleniła blondyneczka
-Nie prawda jesteś dużą córeczką tatusia- odezwał się Draco
-James nie mów tak- upomniała Ginny swojego siedmioletniego syna
Od dnia, kiedy Draco uratował mnie od Rona, kiedy pierwszy raz wyznał mi miłość minęło 7 lat, w ciągu których poślubiłam mojego Draco, stając się Hermioną Malfoy, urodziły nam się dwie córeczki Olivia i Minerwa, obydwie blondynki z jasnymi oczami, jedna czteroletnia a druga ma dopiero 2 miesiące.
Co do Rona żałował swojego zachowania, przepraszał mnie nie raz, ale urwałam z nim kontakt. Nie rozmawiamy ze sobą od kilku lat i tak jest dobrze…
Kilkanaście lat temu nigdy nie myślałam, że obdarzę miłością iście ślizgońską osobę a jednak…
Nigdy nie da się zaplanować miłości… I nigdy nie da się o miłości zapomnieć…


 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
♥ Przpraszam za tyle błędów w ost. rozdziale, mam nadzieję, że w tym ich jest mniej lub w ogóle ich nie ma ;p
♥ Przepraszam również za opóźnienie tej miniaturki
♥ Dziękuję i proszę o więcej tak motywujących komentarzy :)
♥ Mam zamiar pisać miniaturki nie tylko o Dramionie, ale i o Sevmione
♥ Rozdział 3 pojawi się wkrótce