1 sierpnia 2015

Rozdział 01



Rozdział 01

Wydarzenia mienionych lat

*Przeszłość, czyli co wydarzyło się w życiu Hermiony od ukończenia Hogwartu*

Od ukończenia Hogwartu miałam wszystkich serdecznie dość. Odcięłam się nawet od Harry’ego i Rona, którzy w szkole, byli dla mnie niczym rodzina. Po odejściu ze szkoły postanowiłam powrócić na dłużej do mugolskiego życia, za którym bardzo się stęskniłam. Rodzice pomogli mi ze ,,startem’’. Zapisałam się na studia prawnicze, gdzie spędziłam niesamowite dnie i noce na… Na… siedzeniu przy książkach rzecz jasna… Ale nie było źle, tam poznałam moją ukochaną Airę, która stała się moją przyjaciółką, co prawda nie jest ona czarodziejką, nie wie o moich zdolnościach, ale i tak mimo wszystko dogadujemy się bez większych kłótni. Nie mogę oczywiście nie wspomnieć o Coltonie Kyle’u…  Moja pierwsza miłość, studencka miłość, która była dla mnie wszystkim. Colt różnił się od wszystkich moich dawnych chłopaków, którzy mieli być ,,czymś’’ więcej… Był miły, troskliwy, opiekuńczy, wrażliwy, trochę nieśmiały, co zawsze mnie bawiło na pierwszych randkach. Był on po postu kochany… Jego kręcone czarne loki, zielone, jak ciemne liście sosny oczy, wysportowana sylwetka. To wszystko co w nim tak bardzo kochałam… No właśnie kochałam, bo los bardzo brutalnie ze mnie zakpił…
***
W kwietniu razem z Coltonem podczas jednej z naszych cotygodniowych kolacji rozmawialiśmy bardzo przeciągle o przyszłości, którą razem planowaliśmy, pod koniec wieczoru, on nagle ukląkł na jedno kolano i… Oświadczył mi się! Podarował mi piękny, srebrny pierścionek z małym kilku karatowym brylantem. Byłam w niebo wzięta. Goście w restauracji zaczęli bić brawa. Zapłaciliśmy rachunek i wyszliśmy. W domu, gdzie mieszkaliśmy my, moja przyjaciółka, było bardzo ciemno, jedynie blask małych świec ukazywał drogę do sypialni. Spojrzałam na niego, jego oczy, tak świdrujące, wpatrzone we mnie, usta tak idealne… Złapałam go za szyję, stanęłam nieco na palcach i pocałowałam. Zaraz przenieśliśmy się do sypialni…
Kwiecień upłynął… Wręcz cudownie, głównie na spędzaniu leniwych weekend’ów razem z Coltonem i na planowaniu ślubu, który zaplanowaliśmy na lipiec
***
Ubrana w długą, nieskazitelną, białą sukienkę do ziemi czekałam na telefon, kiedy będę miała wyjść przed ołtarz, gdzie oczekiwano pana młodego.
                -Nie denerwuj się Hermiona, pewnie zaraz zadzwonią- uspokajała mnie przyjaciółka
                -Już dawno powinni dzwonić! Jest 11.10 a ślub miał zacząć się o… O 10.30- spojrzałam na zegarek rozgoryczona
Siedziałam jeszcze i czekałam 15 minut, aż przybiegł najlepszy przyjaciel Coltona.
                -Co z nim? Gdzie on jest?- denerwowałam się
                -Hermiona… Ale spokojnie! Okey?- kiwnęłam zdziwiona głową i gestem nakazałam, by mówił dalej- Colt… On miał wypadek. Potrącił go tir, w ciężkim stanie trafił do szpitala… Tego trzy ulice dalej.
                -Ale… Ale… Mój Colton…- łzy poleciały mi po policzku razem z makijażem, brudząc moją sukienkę
Kellan podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, w tej Aira przyniosł mokre chusteczki do demakijażu. Otarła nim moją twarz.
-Powinnam odwołać ceremonię i to przyjęcie w restauracji, i jak najszybciej jechać do niego, tak bardzo się o niego martwię!- kolejna fala łez zalała moją twarz
                -Ja się tym zajmę, nie martw się- uśmiechnęła się do mnie pocieszająco
                -Naprawdę możesz to dla mnie zrobić?
                -Tak, spokojnie, zawiadomię wszystkich a ty jedź do szpitala z Kellanem
                -Dobrze- powiedziałam przez łzy
***
Siedziałam w szpitalu przez 20 godzin. W ciągu nich pielęgniarki ze trzy razy wybiegła i wbiegały do Sali, gdzie odbywała się operacja. Aira dała mi znać telefonem, że odnoście ślubu wszystko odwołała
Świat mugoli pod względem śmierci jest okropny. W czarodziejskim miejscy Colton dostał by specjalne eliksiry i po kilku dniach odbył by się z lekkim opóźnieniem nasz ślub. Ugh… Mam już dosyć bezradnego czekania… Z sali wyszedł nagle lekarz. Na oko miał około 50 lat, był lekko przy kości.
                -Jest może rodzina Coltona Kyla?- zapytał
                -Tak my jesteśmy- podeszłam do doktora
                -Przykro mi walczyliśmy o pana Coltona, ale niestety obrażenia wewnętrzne były zbyt wielkie- świat mi się załamał- Pan Kyle został przewieziony do Sali numer 13, gdzie może go pani pożegnać. Zostawię pani chwilę samą. Sala znajduje się na 2 piętrze, korytarzem na lewo- i odszedł powolnym krokiem
Osunęłam się na podłogę. Jak to jest, że w jednej chwili człowiek się żeni a w drugiej planuje pogrzeb. Skuliłam się, i zaczęłam płakać, jak małe dziecko.
                -Hermiona, wstań- Kellan podał mi dłoń, która chwyciłam i wstałam,
Wyjęłam chusteczkę w małej paczuszki, którą otarłam mokrą twarz.
Weszliśmy do białego pomieszczenia. Przyjaciel Colta został na zewnątrz. Podeszłam do metalowego łóżka. Mój ukochany leżał, nie ruszał się. Usiadłam na krześle obok. Złapałam go za rękę.
                -I do tego to doszło kochanie…- westchnęłam- Znalazłeś się tutaj i już nigdy nie usłyszę twojego głosu, nie poczuję twoich ciepłych, rozgrzanych ust na moich. Tak mi źle!- rozżaliłam się
Przytuliłam głowę do jego zimnej klatki piersiowej. Nie usłyszałam bicia serca, które tak bardzo lubiłam słuchać. To była oznaka końca…
Siedziałam przy jego łóżku około godzinę i… Płakałam i… Płakałam…
-Proszę pani, musi już pani iśc- wyszeptała śpiewającym głosem pielęgniarka
                -Dobrze. Zaraz wyjdę- zwróciłam się do kobiety, nie patrząc na nią- Colton, to już koniec, muszę pozwolić ci odejść… Chyba nie mam już innego wybory- zaśmiałam się żałośnie na swoje słowa
Zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego lodowatych ustach pocałunek, który jednoznacznie i dobitnie oznaczał koniec.
***
Na pogrzebie było dużo ludzi, głównie znajomi Coltona ze studiów, rodziny nie miał w ogóle, jego rodzice umarli kilka lat temu, matka na raka a ojciec nie umiał wziąć się w garść i zachlał się na śmierć.
Stałam przy trumnie i rozpływałam się z łez, gdy ksiądz opowiadał kogo żegnamy i jakim był człowiekiem. Kilka razy rozejrzałam się i ujrzałam Harry’ego. Nikt poza nim z moich dawnych przyjaciół nie przyszedł. Zrobiło mi się strasznie smutno, chociaż nie utrzymujemy kontaktu zaprosiłam ich na mój nieszczęsny ślub i przyszli a tutaj? Prawie nikt.
***
Trumnę spuszczano powoli w dół, do wielkiego czarnego dołu a ja? Ja nic. Stałam, jak słup soli i beczałam. Dotknęłam obrączki, którą włożyłam sobie na palec, poprosiłam również w domu pogrzebowym, żeby włożono drugą taką Coltonowi. Ten mały złoty przedmiot miał mi dodawać otuchy. Nie miał mi zastąpić człowieka, miał mi przypominać, że gdzie kol wiek będę Colt będzie przy mnie, może nie ciałem, ale duchem i to było teraz dla mnie bardzo istotne.
***
Na koniec przygnębiającej ceremonii wszyscy przybyli składali mi kondolencję, które jeszcze bardziej upominały mi o stracie. Miałam już po dziurki w nosie wylewnych słów typu: ,,Och jak mi przykro’’, ,,Wszystko się ułoży’’ czy ,,Będzie mi go brakowało’’. Nikt nie wiedziała, co ja przechodzę a próbowali mi wmówić, że wiedzą. Guzik prawda!
Na koniec podszedł do mnie Harry.
-Cześć Hermiona- powiedział dosyć nieśmiało- Bardzo mi przykro z powodu twojego narzeczonego. Hm… Pewnie już dużo słów tego typu słyszałaś, ale nie wiem co mam ci powiedzieć- nagle poczułam chęć przytulenia się do niego, co też uczyniłam, objął mnie mocno ramionami- Trzymaj moją wizytówkę. Zadzwoń do mnie kiedyś, dużo się wydarzyło w moim życiu, jak i w magicznym świecie, z chęcią bym co poopowiadał. Niestety teraz się spieszę do pracy… - uśmiechnął się do mnie
-Rozumiem
-To do usłyszenia, trzymaj się i obiecaj mi, że zadzwonisz!- spojrzał na mnie poważnym wzrokiem
                -Obiecuję- uśmiechnęłam się blado, Harry złożył na moim policzku lekki pocałunek i odszedł
Siadłam przy grobie na ławeczce i siedziałam, dopóki nie zrobiło się ciemno i zimno…
***
Kolejny dzień… Tydzień… Miesiąc łez, nie udanej próby pozbycia się uczucia pustki i uczenia się paragrafów.
                -Zrób coś ze sobą w końcu. Rozumiem, że on umarł, ale wyjdź gdzieś! Zabaw się! Zadzwoń na przykład do tego Harry’ego, spędzisz z nim trochę czasu!- Aira krzyczała na mnie, gdy ja siedziałam schowana pod kocem na moim łóżku
                -Aira… Eh… Wyjdę z nim po egzaminach, za 2 tygodnie- jęczałam
                -Zadzwoniłam do niego i umówiłam was na spotkanie o 16!- krzyknęła głośno z kuchni- Masz godzinę na przygotowanie się i dotarcie do tej restauracji w centrum, co jadłyśmy obiad w zeszły czwartek
                -Co?!- wstałam szybko z łóżka i pobiegłam do łazienki
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
♥ 1 rozdział już za mną ;-)
♥ Co ile jest sensownie dodawać rozdziały i jaką długość powinny posiadać?
♥ Wszystkie komentarze bardzo mile widziane :3

14 komentarzy:

  1. Dodawaj co tydzień. Długość jest odpowiednia. Rozdział w porządku. Na początku bałam się, że nie będzie Harrego i Rona, ale chyba masz zamiar ich wprowadzić. Biedna Hermiona :( .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz...A co do...Harry i Ron będą, będą nie masz się co bać ;-) Ron, będzie (mam nadzieję, jak mi się uda) wprowadzać do opowiadania trochę humoru a Harry nieco zamętu i problemów

      Usuń
  2. Zapowiada się smutno na początku, ale dajesz poczucie nadziei, że będzie lepiej :D
    Pozdrawiam,
    Mika M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, żeby tiry nie pozabijały wszystkich ;P Dziękuję za komentarz ☻

      Usuń
  3. Witaj!
    Byłam bardzo ciekawa pierwszego rodziałau i powiem Ci, że się nie rozczarowałam! :D Bomba! Świetna narracja. Swoją drogą, biedna Hermiona :< Tak przed ślubem? Nastrojowo trochę przygnębiająco i smutno, ale bez smutnych chwil te wesołe nie byłyby tak wyjątkowe...
    Cóż, mogę więcej napisać? Rozdział świetny, ciekawe opisy przeżyć. Zostaję z Twoim opowiadaniem i do końca zamierzam śledzić każdą notkę, jaka się pojawi <3
    Rozdziały dodawaj tak często jak chcesz, ja takie opowiadania to mogłabym czytać codziennie, ale nie zawsze jesta czas, także dodawaj jak tylko go będziesz miała ;>

    Pozdrawiam
    Swarfiga

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze poszło ci z narracją, przyjemnie mi się czytało.
    Jezu! Tak przed samym ślubem? Biedna...
    Mam nadzieję, że wprowadzisz mi tutaj Harry'ego i Rona, hę? :D
    Dodawaj rozdziały kiedy tobie pasuje, ale z długością nie przesadzaj XD Cztery strony minimum :D

    http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam w wolnej chwili ccc;;;


    Weny!
    H

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry i Ron będą ♥
      Dziękuję za komentarz i z ciekawością zajrzę na twojego bloga ;)

      Usuń
  5. Super! Bardzo fajnie opisana przeszłość Hermiona <3 Bidulka.
    Z wielką chęcią będę zaglądała tutaj częściej ;)
    Długość jest odpowiednia, a nawet jeśli coś będzie za krótkie, czy za długie, to nie koniec świata ;)
    Powodzenia w dalszym pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Och Colt.. Herm.. 😭 Ginny bedzie tak? I oczywiscie Dracuś! 😂❤❤ Dobra czekam na kolejne a co do opowiadań, to mozesz dawac co tydzien i taka dlugosc jal teraz :]

    Pozdrawiam zycze weny :)

    ~Pani Black

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się ciekawie, aczkolwiek trochę smutny początek, szkoda Hermiony. Chociaż z drugiej strony dobrze, bo coś musi być ze Smokiem! Czekam na jego wprowadzenie :D Podoba mi się, że nie powieliłaś schematu co do początku, że np. zostają Prefektami Naczelnymi i mieszkają razem. No cóż czekam na kolejne rozdziały i weny życzę :)
    Mrużka

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do pisania♥